Problem polega na tym ze solenizant odlecial w inny wymiar jak podaja nieomylne zrodla juz ponad 2000 lat temu...i jak do tej pory nie wrocil.
Nastepnym problemem jest to ze pozostawil po sobie niezle zamieszanie,do tego stopnia ze jemu wspolczesni czekali na jego powrot...dlaczego?
Moze dlatego ze wspominal o tym.
Innym problemem jest to ze pozostawil po sobie oprocz prostego przekazu ktory zostal wyeksponowany przez ostatnie 2 milenia niesamowita zdawaloby sie lamiglowke i to wbrew nauki o prostej mowie symbolizowanej przez slowa 'tak-nie'...
Owocem tej lamiglowki jest niesamowicie podzielona ludzkosc ktorej odlamy jedynie slusznych wersji wiary w Boga pomalowaly planszowke wszystkimi odcieniami barw z mocnym podkladem z jaskrawej czerwieni...
I tak to z nadmiaru informacji, latwo bylo zagoscic manipulacji, tak ze biedni skolowani ludzie, zaprogramowani, przez stulecia wytresowani, tak mocno uwirzyli ze sie pogubili i teraz czcza piramidy z gwiazdka na czubka pod postacia 'choinek jasnych' no bo swiecacych...w dodatku na przystawke do jedzenia sa jeszcze spiewy o tym jak to sie Bog czlowiekiem odnalazl...tylko ze wiekszosc ma co innego do roboty jak podumac o placzacym Bogu ktory nauczal by nie pokladac nadzieji w materii cielesnosci a sam z ta materia rozstac sie w roadosci nie potrafil...a moze ni chcial, bo Bog potrafi wszystko a raczej moze.
I tak to jeden ewangelista wysyla slowami Jezusa uczniow do galileii na spotkanie ze swym zmartwychwstalym cialem, poprzez swiadectwo kobiet ktorym uczniowie uwierzyli, a inny zmienia scenariusz i nieufnymi czyni apostolow Boga ktorzy nie wierzac swiadkom nigdzie sie nie udaja bo nikt im nic nie powiedzial ze strachu...
A wszystko to dziwy nad dziwami sa i wielka tajemnica
ze aniol spadl z nieba na ziemie niczym blyskawica.
Gdy jedni slyszeli a inni widzieli, zmieniajac sie przy tym swa rola,
czlowiek przemiany doswiadczal, ze snu w dzien nowy sie budzil...
Wszystko wyjasnil, naswietlil, jak ojciec z dziecmi dzielac sie wola,
zapewnial, wyrok wydawszy o prawdzie jedynej, prostych ludzi.
I tak zostalo, sie przyklepalo, utrwalilo, wrylo sie w glowe
ze tylko wiara w konkret jeden z paroma dodatkami,
klepana, klekana, spiewana ku sloncu pod sloncem da zycie nowe
zamiast posluchac i starac sie byc jak milosierny samarytanin.
Alez namieszali ci nasi starozytni...i im namieszano...
A wszystko to dla prawdy, zeby rozswietlila mroki...od czasu do czasu.
Solenizant Jest, aż do skończenia świata obecny z tymi którzy Go miłują.. . Sęk w tym, że na imprezę wszyscy się załapują: jedni dla zysku, drudzy dla tkliwości i rodzinnego relaksu, a jeszcze inni bo taka tradycja. Zapewne powodów jest jeszcze więcej skoro cały niemal świat świętuje niewiedzieć dlaczego bo na co dzień jakoś efektów owego świętowania trudno dojrzeć.
Jezus kiedyś rzekł:
- Nie każdy kto woła Panie!Panie! Wejdzie do Królestwa Bożego.. . Sparafrazowałbym, nie każdy z tych świętujących wejdzie do Królestwa Niebieskiego.
p.s.
Co do przekazów Biblijnych, jeśli nie ma osobistego spotkania z Osobą, teksty na niewiele się przydadzą. Wszak Jezus to nie postać z muzeum etnologii którego ciało ktoś podprowadził ale Żywy, Prawdziwy i Przychodzący.. . Jak pisze Jan w Apokalipsie:
"Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał.. ".
Zatem kto słucha Jego głosu to i na urodziny zaprosi Go, otwierając przed Nim drzwi swojego serca.
"Solenizant Jest, aż do skończenia świata obecny z tymi którzy Go miłują.. . Sęk w tym, że na imprezę wszyscy się załapują: jedni dla zysku, drudzy dla tkliwości i rodzinnego relaksu, a jeszcze inni bo taka tradycja."
To czy jest solenizant, to kwestia wiary tylko i wylacznie.
Co to znaczy milowac Jezusa...?
Milowac 'postac historzyczna'...?
Czy moze milowac charakter literacki...?
Jezeli pierwsze, to milosc ta moze okazac sie zludzeniem, jezeli naprzyklad Jezus jest fikcyjny.
Jezeli drugie, to za co?
Za piekne slowa?
Za slowa prawdy?
Piekne slowa mowiace frazesy, nic nie kosztuja i sa w uzyciu jak stary jest nasz cywilizowany swiat...?
Milowac mozna tylko za slowa prawdy, ale z tym jak zawsze najtrudniej.
Jednak nie wystarczy zeby charakter literacki gdzie niegdzie wypowiadal slowa prawdy.
W przypadku 'boskiej istoty' a dla calkiem wielu Boga, prawda musi byc calkowita, absolutna, bez polsrodkow.
Wspominasz o tym ze ludzie zyja w zaklamaniu, ze swieta ktore w wyidealizowanych marzeniach mialy byc symbolem czegos glebszego anizeli rodzinnego spotkania podszytego slodko gorzka melancholia doswiadczania zycia...
Wiesz dlaczego tak nie jest?
Dlaczego toniemy w oparach wina?
Ze strachu.
Boimy sie myslec inaczej niz wiekszosc.
Dlatego trzymaja nas w masie tradycje.
Poddajemy sie presji bycia czescia grup, ulegajac prymitywnemu programowi ktory byl niezbedny na poczatku naszej czlowieczej drogi.
Bimy sie wykluczenia, wiec przytakujemy sobie nawzajem, czesciej glosno, rzadziej milczac.
Spieramy sie tylko o elementy gotowych schematow, walczac zajadle ktory jest tym wlasciwym puzlem do ukladanki naszego ludzkiego jestestwa.
Wiekszosc podarza w welkim tloku glownym nurtem rzek, paru wielkich rzek.
Boimy sie odplynac lekk w bok, zwolnic lub przyspieszyc wedlug wlasnego glosu serca.
Pedzimy w kolku, jak chocholi taniec, niektorzy czuja powiewy iluzji ale tancza z rozpedu, wedlug ustalonych praw fizyki...
Lososie robia pokoleniowe kolko, tylko po to by trwac...
Ale my nie jestesmy zwyklymi zwierzetami...rzezbimy w materii, nadajemy jej ksztalty, odtwarzamy sny...
Lososie plyna pod prad, ale w swojej masie, wedlug przyznanemu im programowi, tak naprawde same w sobie stanowia kierunek, i plyna zgodnie z programem...
W biblii masz przyklady wspanialych przenosni, a czasem prawde prosto w oczy.
Dawano ludziom, tym biblijnym, moze autentycznie konkretnym, a na pewno symbolicznym rozne programy...i podarzali...
Nie przychodzilo im do glowy zeby zapytac sie o sens, o cel...
Jak myslisz, czy milosc jest wazniejsza od prawdy?
Czy mozna udawac dla milosci?
Czy mozliwym jest zeby milsoc nie istniala bez prawdy i odwrotnie?
Jezeli naprzyklad przyjmiemy ze Jezus symbolizuje prawde, to kiedy piszesz zebysmy wszyscy swietowali z solenizantem masz na mysli, zebysmy wszyscy zyli w prawdzie...
Czy kierujac taki apel do innych, odczuwasz ze dotyczy on rowniez ciebie?
Nie jest tak ze wszyscy mamy z tym problem, wiekszy lub mniejszy ale wszyscy?
To powyzej to oczywiscie w duzej wiekszosci pytania retoryczne, ale poniewaz warto rozwazac trudne ( kulturowo-psychologicznie ) sprawy to pozwole soebie zadac takie pytanie (a)
Zgodzisz sie ze mna ze Biblia, i to czesto slowami Jezusa, wskazuje na nasza cielesnosc, czyli materie jako na marnosc...
Trudno sie z tym nie zgodzic.
Jezus naucza o tym zeby nie pokladac nadziei oraz milosci w materii pod rozna postacia.
Naucza zeby nie milowac swiata, bo to jeno proch jest i zywioly stopia wszystko naokolo...
Dla kontrastu naucza o KN, ktore malezy do 'innego swiata'...
Naucza ze tam czeka zaplata ktora jest zycie wieczne w doskonalosci...
TO sa piekne slowa i brzmia przekonywujaco...
Ale jest cos zastanawiajacego w calej tej opowiesci...
Skoro Jezus jest pierworodnym ze stworzenia, a wielu wierzy ze jest samym Bogiem, kaze nienawidziec nasz materilany swiat ktory prezentuje jako iluzje, a ciala jako marnosc, to dlaczego :
- placze na krzyzu ze umiera?
- dlaczego przed wykonaniem zaplanowanego dzialania, watpi i prosi Boga, ewentualnie siebie samego ( w zaleznosci od wresji ktora wyznaja ludzi ) o odpuszczenie wykonania dzialania?
-dlaczego watpi ze Bog, lub on sam, dotrzyma slowa i wybawi go z tej iluzji by mogl wrocic do nieba...?
Przeciez on byl jako jedyny ( sprawa kontrowersyjna ) w niebie, wie wiec skad przychodzi, uczy o iluzji tego swiata, o jego marnosci, a tu takie wachania, placze, strach, zwatpienie...
Wyobrazasz sobie ze z wiecznosci przybywa doskonala istota, objawia sie w malym, ciasnym, zaklamanym i smutnym pudelku ktore trwa tylko przez chwile, uczy jego mieszkancow o ty w jak paskudej klatce zostali na chwile uwiezeini, a pozniej tuz przed powrotem do wielkiego i wiecznego raju, zaczyna sie miotac pomiedzy strachem a zagubieniem?
I to ma byc prawda objawiona?
Dobra nowina?
A co z tym wielkim cierpieniem?
Jezus, ktory cierpial przez 1 dzien, moze byc porownany z kims kto cierpial rok, albo cale zycie?
S arozne cierpienia, te fizyczne i te psychiczne. Te przetrzymywane kobiety, ktore dekadami byly gwalcone i ponizane oraz zastraszane przez takich friztlow, czy one wycierpialy mniej czy wiecej niz biblijny Jezus?
Moja wyobraznia podaje mi gotowy wynik.
Pozatym , Jezus jest idealny, ponoc nie zgrzeszyl, nigdy nie sklamal, nie wyzywal nikogo, nie unosil sie w agresji...dla takiej idealnej istoty, ktora zna sens istnienia na wskros, dla ktorej nie ma tajemnic, zycie ziemskie jest tylko chwilowa misja w nieskonczonosci dla takiej istoty bycie dobrym i dokonywanie wlasciwych wyborow to jak dla ryby plywanie w wodzie...
To poprostu jest naturalne.Jezus jest dobry bo jest idealny, takim zostal stworzony.Poniewaz jest dobry, dokonuje dobrych wyborow.
Ale czlowiek, z drugiej strony, jest szalenie ulomny, obrczony wszystkimi mozliwymi ograniczniami.
Odczuwamy glod, ciagle ise czegos boimy, niewiele wiemy, dotyka nas bol, cierpienie, zawisc, porzadanie, chciwosc...
Kiedy wiec dokonujemy dobrych wyborow i czynimy dobro, to z reguly jest to efektem naszej ciezkiej pracy czyli przeciwstawiania sie naturalnemu programowi jaki zostal w nas ulokowany...
Gdzie tutaj znak rownosci...?
Komu pogratulujesz osigniecia, super atlecie na genetycznym dopingu czy beznogiemu i bezrekiemu inwalidzie ktory pokonujac bariery spoleczne, kulturowe, ekonomiczne oraz psychologiczne, po latach ciezkiej pracy ze wszystkimi utrudnieniami jakie sa mozliwe dobiega do matey w biegu na setke?
Msyle zo do super sprintera bys sie usmiechnal, ale wysciskal bys ta zwykla i niezwykla osobe ktora wlaczyla z nawalnica przeciwnosci...
Jak to mozliwe ze ludzie nie moga przeskoczyc tak trywialnych chwytow i nie rozpoznaja oczywistosci...
Moze dwa milenia programowania zabetonowaly mase w paralizu umyslowym...?
Winnica juz dojrzala niemal calkiem i czeka tylko na zbiory, to nie ulega watplwosci, a orkiestra bedzie grala do konca, szkoda tylko ze ludzie tak bardzo boja sie myslec...
Pisząc o Solenizańcie piszę o osobie a nie o idei. Brak Solenizanta oznaczałoby dla świata brak wolnej niedzieli, brak Św.Mikołaja i innych Świąte pochodzących od świętych którzy z Nim się przyjaźnili, np. Św.Patryka, Marcina, Cyryla Metodego i wreszcie brak idei które wprowadzili w czyn Ci którzy Go zaprosili.
Jak miłować u jaką Prawdę solenizant głosił oraz za jaką umarła łatwo się dowiedzieć gdyż świadectwo o Nim zapisano a także potwierdzono i potwierdzają Ci którzy Go zaprosili.
Jezus nie symbolizuje ani prawdy ani miłości. On sam jest Prawdą. Prawdą jaką przez Niego mówi do mnie Bóg.
Marność -> marnością jest życie na ziemi tak, jakby trwać miało ono wiecznie. Życie ziemskie przemija, ciało ziemskie przemija stąd jest marnością.Wszystko co przemija jest marnością. Jego Słowa nie przemijają bo są prawdą.
Jezus płacze, śpi, odczuwa gdyż jest człowiekiem nie tylko Bogiem - na tym polega Jego tajemnica. Tajemnica zapowiadana już przez proroków setki lat przed Jego Narodzeniem.
Ja, jako człowiek podejmuję wysiłku aby nie ulegać złu, choć i to mi wychodzi z różnym skutkiem ale tylko dlatego, że zostałem dotknięty grzechem Adama. Jezus jest doskonały gdyż nie został dotknięty grzechem Adama i celem Jego przyjścia jest zniszczenie grzechu Adama - również we mnie.
Moje zbawienie od grzechów nie jest wynikiem mojej doskonałości moralnej ale dzięki miłosierdziu Boga który mi owo zbawienie daje darmo dzięki wierze w SOlenizanta.
Jedyne co mogę zrobić, to próbować się odwdzięczyć Mu próbując Go naśladować. On daje mi w tym siłę i swoje błogosławieństwo.
Ten świat jest areną walki o duszę ludzi i "orkiestra będzie grała" pewnie do czasu.. . Czasu jest zawsze mało gdyż życie nasze jest krótkie a nie znamy dnia ani godziny, gdy Bóg zechce Mnie zaprosić do siebie.. . Warto więc zamówić taką orkiestrę która gra "kawałki" niebieskie a nie te o fałszywych dźwiękach, o świecie na ziemi mającym trwać wieczne.
Wierząc myślę, myśląc wierzę.. .